Po tygodniowym pobycie na Teneryfie pierwsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy to “zmienna”. Plaże, góry, lasy, miasteczka… Raz wilgotno i zielono, raz sucho. Różnorodność krajobrazów sprawi, że każdy znajdzie coś dla siebie.
O miejscach, które możecie zobaczyć na wyspie, przeczytacie w tym wpisie, natomiast w tym chciałabym się skupić konkretnie na grudniu i moich odczuciach.
Przyznam Wam szczerze, że zmiany pogody dostarczyły mi sinusoidę emocji. Niejednokrotnie ze zgrozą w oczach patrzyłam na nadciągające chmury, by chwile później, po przejechaniu kilkunastu kilometrów, wygrzewać buzię w słońcu. Dzieje się tak przez wulkan Teide, który dzieli wyspę na dwie strefy klimatyczne. Południe jest suche i słoneczne. Północ jest chłodniejsza, bardziej deszczowa, a przez to bardziej zielona. W miesiącach zimowych trzeba się liczyć z tym, że opadów deszczu może być więcej (nawet na południu) — my trafiliśmy na taki okres. Nie oznacza to jednak, że cały urlop spędziliśmy w deszczu! Nawet po intensywnych opadach wychodziło słońce. A zachody po deszczowych dniach… fenomenalne!
Te dwa zdjęcia dzieli kilkanaście minut.
Przed chwilą przeczytaliście, że pogoda jest zmienna. Teraz dodam, że temperatura jest stabilna. Zapytacie jak to? A no tak. Podobnie jak Madera, Teneryfa bywa nazywana “wyspą wiecznej wiosny”. Nawet zimą, temperatura nie spada poniżej 15 stopni. W grudniu, podczas naszego pobytu było to średnio 18-24 stopni. W nocy wystarczy bluza, czy lekka kurtka, a w dzień spokojnie możecie się opalać!
Czy da radę kąpać się w oceanie? Tak! I mówi to zmarzluch, który ma wieczny problem z zanurzeniem się w chłodnej wodzie wyżej niż po kolana. Teneryfa zimą będzie również świetnym wyborem dla surferów — fale bywają naprawdę spore.
Wyspy Kanaryjskie to kierunek całoroczny, ale podróżując poza sezonem letnim, łatwiej będzie o znalezienie noclegu w przystępnej cenie.
Odpowiadając, czy warto lecieć w grudniu? WARTO. Pamiętajcie tylko, że nie będą to tropiki z upałami po 30 stopni. :)